pieskimarleski@gmail.com

wtorek, 31 maja 2011

sprostowanie :)

Chciałam tylko powiedzieć, odnosząc się do mojego wpisu z Dnia Matki, że Goga jest ABSOLUTNIE WYJĄTKOWĄ I NIEZASTĄPIONĄ MATKĄ DODATKOWĄ, nie tylko dlatego, że jest Matką Zastępczą. Także dlatego, że nie raz była oparciem dla Córeczki ale i Mateczki. I dlatego, że bywa cierpliwa, niecierpliwa, słodka i sroga, poważna i psotna, do tańca i różańca. Poza tym ma często inny gust i inne zdanie. Oraz szafkę pełną kolorowych cudów do makijażowania. I spódnicę do flamenco. I tysiąc innych powodów. O! Kto zna Gogę ten WIE :)))

poniedziałek, 30 maja 2011

kogucik czy kurka?

Żeby nie było, że nic nie robię:


To było pudełko z odzysku, Mensz przyniósł w nim jakiś gadżet reklamowy. Gadżet jak gadżet, ale pudełko fajne, z gruuubej wzmocnionej czarnej tektury, zamykane na magnes, w środku wyściełane czarnym niby-futerkiem. Świetne miejsce na niektóre, wyjątkowo delikatne, biżuteryjne skarby. Niestety, czerń tektury szybko spłowiała, przeistoczyła się w szaro-zakurzone-coś. Dorwałam się więc do kąta z farbami akrylowymi, odkopałam klej, werniks, serwetki i... zabrałam się do pracy. Pracę czasochłonną ułatwił wirus, który dopadł przewodu pokarmowego Córeczki i przez całą sobotę byłyśmy uwięzione w domu. Biedaczka męczyła się nieziemsko, brzuch bolał jak koniec świata, "ta choroba mi żyć nie daje!!!!", nie mogłam Jej konstruktywnie pomóc, jedyne co pozostawało to być, tulić, masować brzuszek, a w między czasie kładłam kolejne warstwy lakieru... Pomogło mi to nie zwariować i dać Zofce trochę spokoju.




Oczywiście Młoda powiedziała, że to pudełko dla Niej... Na razie nie oddałam, bronię dzielnie, choć przyznam, że jestem skłonna wypożyczyć na czas jakiś :) Co do wirusa - dzisiaj lepiej ciut w związku z czym Córeczka właśnie mnie wyrywa sprzed komputera i każe iść na hulajnogę!!! Pójdę, pójdę, zresztą dziś pierwsze zebranie w szkole i muszę Ją komuś po drodze oddać ;)

czwartek, 26 maja 2011

26 maja

"U wilków w okresie opieki nad młodymi matka i wilczęta spędzają dużo czasu na igraszkach. Gramolą się na siebie, tworząc wielkie futrzane kłębowisko, a zewnętrzny świat groźnych wyzwań jest daleko. Jednakże kiedy wilczyca w końcu nauczy szczenięta polować, zdobywać pożywienie i radzić sobie w życiu, częściej szczerzy na nie zęby, kłapie paszczą i żąda posłuszeństwa, a kiedy nie chcą spełniać jej wymagań, odpycha je i karci."
 Clarissa Pinkola Estes "Biegnąca z wilkami"

Odcinam się od "Matki Polki". Chociaż wciąż mnie wzrusza wiersz Twardowskiego, w którym "rączki mamusi dobre jak szafirek po deszczu". Każdego roku 26 maja słucham w radiu i czasem widzę w telewizji, jak to te matki troszczą się, kwoczą, nakarmią, posprzątają, wypiorą, ubiorą, zaprowadzą, przyprowadzą, zrobią zakupy i o wszystkim pamiętają, a kiedy cała rodzina śpi one jeszcze się krzątają, znów pranie nastawiają, do drugiej w nocy prasują a o piątej nad ranem wstają i już zupkę rychtują. I dlatego niby trzeba matkę kochać i czcić. A raczej czcić. Tragiczne jest to, że wszyscy dokoła zapominają, że matka to taki sam człowiek jak dziecko. Tylko wcześniej urodzony. Ma prawo żyć sobą, ma prawo być leniwa i myśleć o niebieskich migdałach. Nie zdążyć czasem na czas i zaczytać się do drugiej w nocy, a potem wypchnąć dzieciaka w nieprasowanej bluzeczce. W końcu życie to nie konkurs na najlepiej prowadzone gospodarstwo domowe. I dzieciom tego wcale nie trzeba najbardziej. A może tak dla odmiany pokazać matkę, która tarza się z dziećmi po podłodze, jak ta wilczyca. Śmieje się, tuli, bawi... Uczy polować. Uczy prawdziwie żyć, nie według wzoru podanego z zewnątrz. Uczy wolności.
Moja mama dała mi jedną wielką rzecz: pozwoliła mi na samodzielność. Oczywiście bała się, zamartwiała, przestrzegała do znudzenia. Czasami jak ta wilczyca szczerzyła kły i żądała posłuszeństwa (nawet teraz czasem na mnie się wyszczerzy ;)). Nie doceniałam tego, nie widziałam nawet w jakiś świadomy sposób, musiałam najpierw sama zostać mamą. Zobaczyć też inne matki, a matki nie są doskonałe, choćby nie wiem jak o tym przekonywać dnia 26 maja.
Za to mojej Mamie dziękuję, że nie kwoczyła zbytnio nade mną. Choć nasze gospodarstwo domowe było czyste, uporządkowane i głodni ani brudni nie chodziliśmy nigdy.
Pozdrawiam dzisiaj również Dodatkowe Matki mojej córki: Gogę, Agatę, Magdę, Martę, Stellę, Elwirę. W różnym czasie stały się dla Zofki oparciem, mądrością, kobiecością, siłą, której ja nie mogłam lub nie umiałam jej dać. A Dodatkowa Matka to Skarb niezbędny w życiu każdej kobiety. W końcu jedna osoba nie jest w stanie być wszystkim :) Sądzę, że najmłodszą Matką Dodatkową Zosi jest Kasia. Właściwie Kasia się waha pomiędzy Dodatkową Matką a Starszą Siostrą. To w taki wahadłowy sposób Ją też pozdrawiam ;)

niedziela, 15 maja 2011

piesek szary w białe łatki na różowym polu


Tym razem szyłam na zamówienie córeczki. Córeczka moja słodka wybierała się na urodziny ulubionej Koleżanki. Owa młoda Dama uwielbia kolor różowy (jakiż by inny w wieku lat siedmiu? Chociaż... moja Siedmiolatka lubuje się też w szarościach, zieleniach i błękitach. I oczywiście w pomarańczach ;)). Dlatego torebeczka różowa, żeby Koleżanka miała co całować. Podobno całuje niemal wszystko co różowe, doświadczyłam zresztą tego na własnej skórze, a raczej bawełnie, która była na moim ciele, gdy przyprowadziłam Zośkę do przedszkola i byłam ubrana w jakiś blady róż.... Zofka - gdy zobaczyła gotowy mój wyrobek z jej pieskiem (już był on raz na narzucie:)) powiedziała: "nie oddam!". I prawie natychmiast: "Albo nie! Chcę taką samą tylko z niebieskim tłem! Mamooooo, zrobisz mi takąąąą? Proooooszęęęęęęęę!". Zrobię. Po niedzieli. Tymczasem Zosia zgodziła się zapozować do zdjęć z różową. Kilka pokazuję. I już więcej nie piszę, bo Mensz wyrywa mi komputer :(