pieskimarleski@gmail.com

sobota, 28 lipca 2012

ptaszkowy duet,

czyli torebki z filcowymi ptaszkami raz jeszcze. Zosine ptaszki cieszą się dużym powodzeniem więc wykorzystujemy je często. Tym razem zestaw dla mamy i córki - dla pierwszej torba zakupowa, dla drugiej okrągła z długim paskiem z miękkiej skóry. Młoda Dama, która dostanie okrągłą torebkę jest Zośki rówieśnicą. Mam nadzieję, że jej się spodoba. Na obydwu, jak poprzednio, filc prasowany i nici w szalonym zielonym. Ptaki i drzewa i liście, czyli to, co lubię najbardziej, nie tylko na materiale. Właściwie chyba najbardziej w naturze. Ale już mam na myśli nowy wzór. Dziś rano mi się w głowie pokazał. Nie zdradzę, jak uszyję - pokażę.
A teraz rzeczony duet:





 

piątek, 20 lipca 2012

kolorowe szaleństwo -

- jak obiecałam rano - sfotografowałam i są.
To pierwsza z kolorowych toreb na zakupy:





A to druga:



Ptaszka narysowała Zosia, znalazłam go na jakimś skrawku papieru. Narysowany był dość szybko i nie kolorowany więc nieco poszalałam z kolorami. Oczywiście konsultowałam z Projektantką wzoru. Najbardziej spodobały jej się piórka w ogonku, co bardzo mnie cieszy, bo lubię takie przecinanie nićmi filcu. Bo wszystkie aplikacje, jak zwykle ostatnio, filcowe. A materiał całkiem nowy - szkoda, że znów mam kłopot ze zdjęciem - kolor tej bawełny jest niesamowity - mocny śliwkowy, węgierkowy. Cudowny. Czyżbym zaczynała lubić fiolety? Nie no, śliwka to nie fiolet...

choć nie po mojemu...

... ale podoba mi się. Jedynie napis bym wyjęła. Takie było życzenie więc "dziękujemy" znalazło na torbie, ale specjalnie haftowałam ręcznie, żeby w razie czego było łatwiej wypruć.



Chyba pierwszy raz robiłam taki zestaw kolorystyczny i muszę przyznać - prezentuje się ładnie. Jest w  nim jakieś ciepło i spokój. Trochę powagi, ale nie za dużo - zawirowania roślinne trochę ją odciążają. Bez szaleństw. Szaleństwa szyłam przez ostatnie trzy dni, nie powiem, w głowie wiruje od kolorów. Lubię to, nie będę oszukiwać! Ale te kolory pokażę za czas jakiś, jeszcze muszę je sfotografować.

poniedziałek, 9 lipca 2012

czarna elegantka na duże książki


Za plecami moimi "Opowieści z Narni" - Zośka tak się zakręciła na te książki, że trudno ją odciągnąć. Jesteśmy w piątym tomie - "Koń i jego chłopiec". To od tej księgi zaczęłam sama wiele lat temu. Kupiłam "Konia..." w jakimś antykwariacie na południu naszego cudnego kraju dla naszej małej Kasi, która kochała koniki. Zanim jej dałam - przeczytałam w jedną noc. W tej księdze Lewis mówi o innej: "Lew, Czarownica i stara szafa". Byłam tak oczarowana "Koniem", że zaczęłam szukać i ... jaka wielka była moja radość, kiedy okazało się, że kronik narnijskich jest SIEDEM!!! Dostałam cały zestaw i odtąd jeżdżą ze mną wszędzie. Zosia kilka razy polowała na nie, ale do niedawna wydawało mi się, że jest jeszcze za mała. Jakoś na początku maja zrobiłam eksperyment. I tak dawkujemy po odrobinie, po jednym lub dwóch rozdziałach dziennie, czasem mamy kilka dni przerwy. Żeby odetchnąć - niektóre przygody są mroczne, smutne, straszne. Nie widziałam, żeby cokolwiek wzbudzało takie emocje! Wielkie oczy i uśmiechy błogie, i strach, i śmiech tak zaraźliwy, że nie jestem w stanie doczytać zdania. I długie dyskusje - czy uda im się odnaleźć księcia? Czy ta pani w zielonej sukni jest dobra? Dlaczego karzeł Nikabrik tak postąpił? Co by było gdybyśmy dostały się do takiej złotej wody? Ciekawe czy spotkają Aslana? Dlaczego Piotr i Zuzanna już nie wrócą do Narni? A oni byli dziećmi kiedy byli królami i królowymi? Tysiące pytań. Myśli. A najzabawniejsze jest to, że czasami Zofka sama sobie czyta, ale potem i tak mówi - "przeczytaj mi to Ty". Przyjemne jest to wspólne czytanie, nie powiem. Dziś czytaczem jest Andrzej. Podsłuchuję więc trudno mi pisać.

To już nie będę pisać.

Pokazuję:





Tę torebkę uszyłam dla naszej Ulubionej Pani. Baza to elegancka czarna wełna typu bucle o ile dobrze ją rozpoznałam. Kwiaty są z materiału beżowego, który "udaje" zamsz. Zosia dobierała kolor nitek - taki lila. Nie miałam przekonania, ale zawierzyłam intuicji Młodej i już tak poszło dalej - guzik i wnętrze. Obdarowana była zachwycona i to mnie bardzo ucieszyło. Chociaż ja dla siebie inne kolory bym wrzuciła, to jednak zaufałam Zosi, w końcu to jej Nauczycielka. Niestety taka kolorystyka trudna do fotografowania marnym aparatem, gubi się światło, bo raz ciemno, raz jasno... nagimnastykowałam się nieźle, żeby cokolwiek pokazać. I mogę powiedzieć, że o ile czasami zdjęcia są piękniejsze od rzeczywistości, to tym razem zdecydowanie rzeczywistość jest nieporównanie lepsza.