pieskimarleski@gmail.com

wtorek, 4 stycznia 2011

najdłuższy miesiąc roku

Mam wrażenie, że styczeń trwa czterdzieści kilka dni. Może nawet pięćdziesiąt. Okropność. Skończył się zagoniony grudzień, który trwa na pewno nie dłużej niż dwa tygodnie. Teraz trzeba zacisnąć zęby i jakoś przetrwać. Szaro, jeszcze nie odczuwa się tego przybywania czasu, do wiosny tak nieprawdopodobnie daleko. Zero motywacji do działania. Trzeba wyciągnąć maszynę, pociąć nowe materie... tak piękne są, że żal je odzierać z tej nienaruszalności. Ale najchętniej zrobiłabym to, co Fela i Plasterek, czyli wsiadła do wózeczka (najlepiej ze skrzydłami) i pojechała gdzieś, gdzie słońce i ciepłoooooo!!!!!!!!



Oczywiście wiadomo gdzie wylądowaliśmy?


Niby też biało, ale jakoś inaczej. I czysta ta biel, nie błotnista...





Kto nas przywitał?


I co wyrosło nad głowami?




Już lepiej. Te wszystkie miejsca są w głowie, sercu i ciele. Na zawsze.
Trzeba wracać, maszyna śpiewa do mnie z kącika...

2 komentarze:

  1. Fajne zdjęcia.
    Aż mi się cieplej zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam reklamę "Zacznij rok od wakacji".Weszło mi to w głowę i nie może wyjść. Tylko gdzie o tej porze roku jest ciepło? Gdzie jest bezpiecznie, bez wojen i protestów? Zdjęcia przywołały wspomnienia. Wyjazd nie wchodzi w grę ale..."Trzeba marzyć, żeby coś się zdarzyło,żeby mogło się zdarzyć..."

    Byle do wiosny.

    I Drogie Pieski Marleski styczeń właśnie się kończy! I.....co dalej?

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń