pieskimarleski@gmail.com

piątek, 29 kwietnia 2011

zupa szczawiowa

otóż robię ją tak:

liście szczawiu duszę na maśle, później miksuję na błotnistą maź blenderem
w osobnym garnku gotuję rosołek, najlepiej drobiowy
włoszczyznę z zupki kroję drobno lub ścieram na dużych oczkach
dorzucam do tego rosołku biały ryż, zwyczajny bardzo, taki, który gdy się lekko rozgotuje - rozcapierza się jak popkorn
gdy ryż już miękki wrzucam papkę szczawiową
mieszam całość
czekam czas jakiś
na talerz ugotowane jajo, chochla zupy i kleks białej śmietany

uczta dla wszystkich zmysłów :)

PS przepis z pozdrowieniami dla Eli :)))

"rozłożyła wiosna spódnicę zieloną"

http://www.wgb.eps.gda.pl/3vol_21%20Nuta%20z%20Ponidzia.mp3

Zielona torebka od jakiegoś czasu. A dziś pierwsza w tym roku zielona zupa. Szczawiowa. Zielony zapach skoszonej trawy zza okna. Zielony spokój w głowie. Równowaga. Bo wiosną tak właśnie jest. Ciepłą wiosną. Kiedy już nie ma szarości tylko liście, liście, liście. Wiatr i słońce. A wczoraj w zielonym, ptasim lesie cudne mięsiste wilgotne kaczeńce. W kaczeńcowym kolorze. Jak ten żółty lubi się z zielenią! Podobnie z mleczami na trawie. Im więcej trawy z mleczami tym lepiej. W mojej głowie otwiera się schowek ze zdjęciami z okolic Nowego Sącza. Widok z pociągu osobowego klasy bardzo drugiej na trasie Tarnów - Nowy Sącz. Ech! Bez tych zdjęć pewnie byłabym kimś innym.
A na balkonie sterta materiałów uzyskanych tuż po Świętach. Suszą się szybko oddając wodę słońcu. Moje nożyce się niecierpliwią...





piątek, 22 kwietnia 2011

o Zmartwychwstaniu





 Wszystkim, którzy tutaj zaglądają, często, lub czasami, lub tylko raz życzymy dobrych Świąt Zmartwychwstania. 
Duchowych. 
Świętych. 
Nie tylko folklorystycznych, czy kulinarnych. 
Choć i folklor i stół ważne więc życzymy też dobrej zabawy i smacznego :)


I kartka świąteczna od Zosi, specjalnie dla blogowych Czytaczy narysowana:)

czwartek, 21 kwietnia 2011

wreszcie coś dla siebie... ale nie chwila ;)

z chwilą będzie trudniej - jutro wyjeżdżamy, a przede mną jeszcze seria bezików, ciasto czekoladowe (jedno i drugie będę oczywiście robić nie spożywać!), poszukiwania zaginionych toreb mojej Mamy w mojej piwnicy, zakupy, trzecie pranie, wyprawa do Gogi z barankiem - właśnie "dochodzi" w piecu (baranek, nie Goga), przefiltrowanie naleweczki mieszaneczki (zalałam pigwówkowe owoce wiśniówką)... PAKOWANIE!!!! Na dodatek teraz już powinnam jechać do przedszkola po Zosię.

Ale nie o tym chciałam. Chciałam się tylko pochwalić moją nową torebką. Własną. To znaczy, że uszyłam wreszcie normalną torebkę dla siebie. Mało czasu więc od razu pokazuję, spróbuję wieczorem coś dopisać, bo jest pewna historia około tej torebki :)







Ta zieleń jest tak piękna, mocna, a tego na zdjęciach niestety nie widać. Padł mi lepszy aparat :(

czwartek, 7 kwietnia 2011

koszykowa na zakupy



Po prostu testowałam nowy kształt. Bałam się, że coś pójdzie nie tak więc wykorzystałam materiał z odzysku. Był trochę pozaciągany i musiałam naszyć sporo łat filcowych :)
Nie powiem, ma w sobie dużo uroku. Jest wiosenna, pogodna, energetyczna :) Wszystko dobrze się złożyło, już od dawna chciałam sobie uszyć jakąś miłą torbę na zakupy.

środa, 6 kwietnia 2011

małe fortepianiki

Koniecznie, koniecznie trzeba tam zajrzeć i posłuchać. Nie przypuszczałam, że z akordeonem można zrobić COŚ TAKIEGO!!! Przedwczoraj byliśmy na koncercie dedykowanym Japonii, koncert wymyśliła Maria Pomianowska, która opowiadała jak to byli w Japonii w tym samym czasie co zespół Motion Trio. Japończycy zaczepiali ich zachwyceni z pytaniem "co to za małe fortepianiki, na których grają?". Małe fortepianiki :) Boskie określenie. Zresztą, co wyczyniają ci Trzej Panowie na scenie, z muzyką i tymi, którzy siedzą na widowni!!! Ech!
Tu link gdzie można posłuchać: 
http://www.motiontrio.com/pl,on-line

wtorek, 5 kwietnia 2011

nowe ubranko


Nie wiem dlaczego zdarza mi się ostatnio gubić różne rzeczy. Niektóre się znajdują, inne... no cóż.
Zgubiłam koszulkę na telefon. Była robiona na szydełku, w kolorach trawy, ziemi i słońca - jak lubię. Dostałam ją w prezencie tak na wyrost - nie pasowała do mojego telefonu. A kilka dni później dostałam nowy telefon od Mensza i koszulka leżała jak ulał. Niestety, w tamtym tygodniu zalatanym, wyleciała koszulka na wolność i musiałam poczynić nowe ubranko dla telefonu. Może trochę tymczasowe, ale... podoba mi się :) Spodobało się także koleżance Zosi (powiedziała, że chce mieć telefon, żeby mieć "takie śliczne"). Dziecięce zachwyty mają dla mnie niebagatelne znaczenie, zwłaszcza, że na co dzień dzieciaki bawią się jarmarcznym, kolorowym plastikiem o estetyce wątpliwej więc gdy wpadają w "ochy" i "achy" nad jakimś mało seryjnym wyrobkiem, to chyba wielki komplement.