pieskimarleski@gmail.com

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

dolce far niente


Wszyscy to mówią - że kiepskie lato, że nie ma pogody, że wkrótce jesień i znów pół roku zimna, że za dużo deszczu, wiatru... A ja powiem jeszcze, że dziwne lato. Dziwne, bo niby czasu więcej powinno być, ale Dziecina w domu, więc trochę się nudzi, a trochę nie, wreszcie może pobyć z mamą, porządnie zająć się własnymi zabawkami, rysować do upadłego, wyglądać przez okno czy chmura idzie czy nie... Jeśli nie nadchodzi to my wychodzimy i czasem rysowanie przerywamy.




A maszyna w kącie. Wieczorem, kiedy Zosia idzie spać, jej niedokończone rysunki wpadają w moje ręce i kończę je. Rano Młoda odkrywa nową jakość i niepewnie pyta: "mamo, to ja rysowałam?".



A maszyna w kącie. Zabawiam się z Zofką zamiast zająć się jakąś godną pracą. Przy okazji zosinych prac z koralikami do zgrzewania żelazkiem wyprodukowałam sobie kolczyki. Ich walor nie tylko w kolorach. ale też świetnie dyndają na uszach, a to dyndanie podnosi nastrój, że ho!



Oczywiście zosina produkcja koralikowa jest nie do pobicia:


 precyzja wymagana :)
z tych różności Zosia robi sobie układanki obrazkowe, coś jak film animowany;



 zrobiła też nową podkładkę pod kubek i dużą pod dzbanek kompotowy:




I wymyśliła, że na tej dzbankowej jest ile kwiatków? "tyle ile mam lat i miesięcy". Lata w środku, miesiące na rogach (całe szczęście, że nie robiła po 16 sierpnia, bo nie mamy pięciokątnej matrycy).

A maszyna w kącie. Właśnie tak to razem sobie działamy. Nieprędko mijają nam dni, uczę się leniuchować. Co prawda trudna to dla mnie nauka, ale chcę się napawać dziecięctwem Dziecka, zanim pójdzie do szkoły i już koleżanki staną się ważne, ważniejsze, najważniejsze. Jak tylko jest w miarę sucho tarzamy się na kocu, na trawie, łapiemy wiatr we włosy i dusze. A jak mokro za oknem to jeszcze lepiej - cieszymy się naszym domem, pyszną zupą, ciastkiem z kawą (i czarną i inką). Oglądamy dalie za oknem. Książkę o malarstwie. Przewodnik po Grecji (czyżby to już za tydzień?). Rozmawiamy o szkole ("mamo, czy mogę dostać jedynkę?"), o tym jak mieszkałyśmy na Krasińskiego ("tam był Tobiasz, pamiętasz mamo?") i skąd się biorą dzieci (nie będę zdradzać pytań, bo wszystkie były bardzo intymne, ważne). Słodki ten czas i wiem, że wyjątkowy. Dlatego nie spieszę się zanadto, chcę to nieróbstwo smakować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz