Wydawało mi się, że zrobienie takich kolczyków
jest dziecinnie proste. Dobrze, że nie zaproponowałam zrobienia ich Zofce. Usiadłam wieczorem i wymyśliłam sobie, że nie będą klejone tylko szyte. I takie są. Ale nagimnastykować się musiałam nieźle - zwoje jak to zwoje - wciąż się rozwijały. Nitka jedwabna też nieco niesforna - ślizgała się i uciekała spod palców jak żywa. Ale udało się. I jestem dumna :)
Zanim je oddałam zawiesiłam na uszach. I jakież było moje zdumienie, bo odkryłam, że są lekkie jak piórko! Właściwie dokładnie tego należało się spodziewać, a jednak była to dla mnie niespodzianka.
Chyba muszę dla siebie takie zrobić. No i Ktoś jeszcze chciał :)
A teraz idę zagnieść kruche ciasto na niebiańską pyszność z orzechami, jabłkami i czekoladą.
Już pojutrze wyjeżdżamy :) ŚWIĘTA, HURRA!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz