Trochę czasu minęło. Dużo pracy, rozmaitych przygotowań. Pojutrze
nasza klasa ma pierwszy koncert. Wszystkie dzieci grają. I taki szkolny
zwyczaj, że po koncercie dzieciaki dostają jakieś drobne upominki.
Wymyśliłyśmy ze szkolnymi dziewczynami plan ambitny dość - zrobimy
dzieciom breloki z filcu. No i przez miesiąc, może trochę dłużej, bo w
międzyczasie wypadły święta, raz w tygodniu spotykałyśmy się w kole
gospodyń wiejskich i nakłuwałyśmy. Wyszły niezwykłe czary - mary, tym
bardziej przyjemne, że wszystkie dziewczyny oprócz mnie filcowały po raz
pierwszy. No i jest komplet 22 zwierzątek. Prawie wszystkie robione z
ikeowskich foremek do ciastek. Samodzielnie bez szablonu filcowałam
ptaszka i rybę. A teraz czeka mnie zrobienie jeszcze dwóch broszek dla
nauczycielek. I oczywiście ta moja Zofka czegoś się domyśla. Coś
widziała, coś usłyszała.... No i na dodatek Mensz wyłudził jednego
wilczka, który powędrował na lusterko samochodowe. Właściwie to lis, ale
jakoś ciągle wmawiam mu wilkowatość. Te liso-wilki są urocze. Trochę
gapowate. Słodkie.
Niestety nie pokażę wszystkich dzieł, tylko te mojego autorstwa. Takie wełniane niespodzianki :)
A teraz trzeba trochę pograć na skrzypcach. "Ptaszka z Łobzowa". I
menuet Bacha. Niezły repertuar jak na pierwszy duży koncert - Zośka
jakaś taka, że i ludowizna jej się podoba i Bach. Kawałek dobrej muzyki,
nie ma co ukrywać ;)
nareszcie cos drgnelo.fajne robaczki robisz rozwinelas sie -tylko mysle o jakim ty kole piszesz?gospodynie wiejskie z wa-wy ?czyli warszawa to duza wies p.s. zostalo mi 2,5 tygodnia i wracam dzis znowu bylo mistrzostwo w biciu dzwonow bo to swieto odzyskania niepodleglosci pozdrawiam was ela
OdpowiedzUsuńooo... koło gospodyń wiejskich to jedna z najważniejszych grup społecznych. No i w Warszawie też tego trzeba, czasem bardziej niż gdziekolwiek indziej. Nic tak nie zbliża jak darcie pierza, no, może też filcowanie ;)
OdpowiedzUsuń