Goga kazała mi się żegnać. Że niby mam pożegnać tych, co to tu zaglądają - cierpliwie wbrew pustce - bo skoro nie mam zamiaru pisać to chociaż wypada o tym poinformować.
Dobrze, poddaję się presji, bo z Gogą, jak wiadomo, lepiej nie dyskutować.
informuję:
nie zamierzam przestać pisać
dlatego nie żegnam nikogo
właśnie przygotowałam trochę zdjęć, ale teraz muszę wyłączyć to urządzenie i przebić się przez śnieg w stronę szkoły.
Jeszcze troszkę cierpliwości :)
i Goga miala racje .Na nauczycielke to bys sie nadawala , bo tytuly znam na pamiec . Tylko tak cos malo - kilka hasel na rok . Z twoim blogiem to jak z moim chodzeniem do kosciola .Bardzo chce i juz ide w ta niedziele tylko jakos dziwnie ta niedziela za krotka .I ZNOWU MI NIE WYSZLO ! Ale ci wybaczam siostra bo dni krotkie i dziwne ze dlugie wieczory a czas tak strasznie szybko ucieka .Sama nie wiem co tak leci , juz za tydzien jade i napewno czesciej cie przypilnuje . Wiec popraw sie .
OdpowiedzUsuńGoga ma dar i siłę przekonywania.;-) A, że nie masz zamiaru zaprzestać prowadzenia bloga to dobra wiadomość. Już zwątpiłam i myślałam, że nic nie napiszesz. A tu proszę :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Gosia i Zosia
Rety, ktoś tu jednak zagląda!!! A już myślałam, że to już puste pole ;) Jak miło odkryć, że jednak ktoś tu bywa. I wszystko dzięki Godze... widać czasem środki przymusu bezpośredniego są zbawienne.
OdpowiedzUsuńTo do pracy, Brodacy!