pieskimarleski@gmail.com

czwartek, 21 lipca 2011

mała czarna i filcowa mandala

mała czarna to nie sukienka. Szycie ubrań zostawiam mistrzom :) Mała czarna miała być torebeczka. Taka w sam raz na telefon, portfel i chusteczki. Tak też zrobiłam. Okazało się, że szycie małej torebki wcale nie jest prostsze ani szybsze niż "pełnowymiarowej". Nawet momentami trudniej - wymaga niezłej gimnastyki w ciasnych zakamarkach. W końcu po kilku pruciach udało się. A ponieważ wierzch miał być jaśniejszy - rozkwitły na nim irysy. A pasek jest długi bo miał być przewieszony przez ramię na skos - to młode ramię;)


 Niestety dzień był niezdjęciowy, a torebka już oddana. Na dodatek nie zachowało się żadne sensowne zdjęcie wnętrza. A w środku, oprócz kwiatów na bawełnie są dwie kieszonki - jedna na zamek, druga pęknięta na telefon, smyczka mała. No cóż... trzeba wierzyć na słowo :)

W tym samym czasie robiłam też dla Zofki medal w formie mandali - to była nagroda za cierpliwe łażenie z matką na salsę - tańczy matka, córka podryguje według choreografii własnej, czasem wpada w innych tańczących. W końcu pojawił się kryzys, że niby ona nie idzie na żadną głupią salsę, bo woli flamenco albo balet. Kiedy wreszcie doszłyśmy do porozumienia - wykleiłam jej taki drobiazg. Była niesamowicie szczęśliwa. I, o dziwo, kilka dorosłych dziewczyn też chciało takie. Może w wolnej chwili :)


i rewers:


A porozumienie było takie: "Zosia, bardzo mi zależy na tych zajęciach, ale nie mam Cię z kim zostawić. Jeśli tak bardzo nie chcesz, to nie będę chodzić, ale będzie mi bardzo przykro. Proszę Cię, żebyś mi pomogła i chodziła ze mną, gdy tato jest w pracy, potrzebuję Twojej pomocy." Czyli postawiłam wszystko na jedną kartę i naprawdę liczyłam się z tym, że usłyszę "nie". Ale Zośka popatrzyła mi w oczy i chyba doceniła fakt, że potraktowałam ją poważnie, bo odpowiedziała: "dobra mamo, pomogę Ci i pójdę z tobą na salsę". Nie wiedziała nic o nagrodzie, czyli nie było w tym żadnej "marchewki". Ani "kija". Jestem z niej dumna. Właściwie z siebie też :) Mandaliczny medal był już w mojej torbie - wyprodukowany poprzedniej nocy. Dostała go pod koniec zajęć i omal nie pękła ze szczęścia, że ma coś tak pięknego!

3 komentarze:

  1. no nareszcie jakis znak zycia .torebka fajna lecz medal niesamowity.cudne kolory i taki warstwowy.pomysl bomba -masz glowe .ciekawe co jeszcze sie w niej urodzi .wczoraj skonczylam ZIELONE DRZWI GROCHOLI-ile mamy podobnych przygod z dziecinstwa-warto poczytac Caluje pozdrawiam ela

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale rewelacyjna ta torebka!!!! Śliczna!!!! Bardzo, bardzo mi sie podobają te iryski. Może i mi uda siekiedyś takie ufilcować, bo wyglądają rewelacyjnie na Twojej torbie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mam ochotę ufilcować irysy. Niestety filcuję tylko igłami, na mokro mam za słabe ręce. A igłami nie da się osiągnąć takich fajnych efektów... Jak spróbuję to pokażę :)

    OdpowiedzUsuń