pieskimarleski@gmail.com

piątek, 31 sierpnia 2012

mój przyjaciel kocyk, czyli sierpniowe narzędzie kuchenne

 

w sierpniu ciepło, ale kocyk jest niezbędny. To mój sposób na pasteryzację. Do gorących słoików wyjętych prosto z pieca, w którym jest 100 stopni, wlewam wrzące konfitury lub inne cudeńka letniego czasu.

tutaj:

 jak widać -


- pomidory.

Zakręcam, odwracam do góry dnem i okrywam. Jeszcze po dobie były ciepłe.

 Tak się tam grzeją,
zażywają wygód,


 zanim trafią do chłodnej piwnicy, by czekać na odpowiedni czas.

Ten kocyk na roboczym blacie mnie rozczula, jest w nim coś takiego mało kuchennego, ale też... maksymalnie kuchennego, jeżeli uznać, że kuchnia to serce domu.
Otulam białą wełną myśli o czasie przyszłym, chłodnym, kiedy będzie dobrze wrócić do domu po zmroku i zrobić szybko makaron z pomidorowym sosem. Albo w mroźny poranek posmarować chleb konfiturą z owoców...



Ech, dlaczego lato jest takie krótkie? I w tym roku mało owocowe. Na bazarku nasz znajomy pan Sławek, u którego zawsze kupowałam węgierki pod koniec października, przyniósł te drobne słodkie śliwki już teraz. I na dodatek prawie nie było moreli... Dlatego konfitury robiłam tylko z żółtych śliwek i...




Zielone pomidory to cud. Z owoców niedojrzałych powstaje niesamowity rarytas. Robię te konfitury nie pierwszy raz, z przepisu pani Ireny Gumowskiej, ale w tym roku dowiedziałam się, że to tradycyjne konfitury włoskie!!! Dodałam więc cytryny i już są!!! Kolor wcale nie zielony, prawda? Tak wyglądają po kilku dniach podsmażania, na koniec staram się je trochę przypalić i właśnie taki bursztyn wychodzi. Niezła metamorfoza.



A dzisiaj Młoda i Mensz wybyli na parę godzin więc w tym czasie oprócz przewalczenia góry prasowania zrobiłam konfiturom koszulki.




Chyba powinnam napisać: kapelusze ;)
A potem trochę poszalałam z aparatem (i programem komputerowym).
Teraz zamierzam się pochwalić efektami tych zabaw i to naprawdę tylko znikoma część zdjęć, które mi się podobają!:






Na koniec skromne wyznanie. Nie jestem tylko pewna co komu wyznaję. W każdym razie moja dwójka Włóczęgów wróciła do domu kiedy robiłam to zdjęcie. Pewnie dlatego źle wykadrowałam ;)






2 komentarze:

  1. dobry wieczorek.Musialam sie zastanowic co to jest?bialo-zielone i gdyby bylo z plastiku plus rzemyk = super naszyjnik A to zielony pomidor DOSKONALY A pamietasz film Smarzone zielone pomdory?swietny Twoje przetwory tez mi sie podobaja Mysle jak sie zabrac i zrobic nalewke figowa Teraz dojrzewaja.Iczy to sie oplaci?milych snow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nalewce figowej mówimy zdecydowane: TAK! To musi być boskie. A jeśli już mowa o nalewkach - wczoraj pierwszy raz w tym roku widziałam na straganie pigwowiec. To dopiero aromat! Zresztą w słoju mam wciąż zalane te owoce z tamtego roku (zalewane chyba trzeci raz). Figi, no cóż, u nas bardzo drogie, a suszone to nie to samo. Ale gdybym miała nieograniczony dostęp... Co do filmu - tak, podobał mi się, chociaż książka o wiele lepsza. Jak zwykle zresztą. Polecam. Miłej niedzieli :)

      Usuń