Ale tutaj, na przekór wszystkiemu - przyleciały ptaszki. Już tylko w postaci fotografii, bo tak naprawdę niedawno ode mnie odleciały. Na cudze uszy. I dobrze, może uda mi się przywołać nową parę. Póki co powspominam sobie... Powoli uczę się rozstawać z rzeczami, które robię, cóż, nie jest to łatwe. Tym razem długo trzymałam tę parę w pudełku, zanim zdecydowałam się oddać. Ale nie zdążyłam zrobić przyzwoitych zdjęć. Tylko kilka zwyczajnych.
Czyż to nie dobrana para? Coś takiego jak w życiu - niby jednakowe ale różnią się.
Muszę jeszcze się do czegoś przyznać. Tak naprawdę lubię jesień. Nie lubię jej chłodu, ale doceniam spokój, który niesie ze sobą. I coś jesiennego ostatnio też filcowałam. Ale pokażę następnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz