Kończy się sezon na huśtawki. Do mojego oregano na balkonie przestał
przylatywać grubasek, który bujał się na gałęzi kwitnącego ziółka. Kilka
dni polowałam na niego, zawsze przylatywał wtedy, gdy miałam "kuchenne
ręce", albo zanim uruchomiłam aparat - radośnie sobie odlatywał. W końcu
zaangażowałam Zosię do pilnowania roślin i gdy ten duży dzieciak znów
przyleciał się pohuśtać - zawołała mnie w sekundę. Wtedy okazało się,
że nie tak łatwo zrobić zdjęcie ruchomemu celowi, nawet jeśli ma się już
pewną wprawę w robieniu zdjęć dzieciom... Całe szczęście, że w naszym 21 wieku mamy cyfrowe aparaty z kartą na setki zdjęć. Coś się udało. Przy okazji jakiś drobny portret mojej słodkiej lawendy. Pączki jej są takie niepozorne, niewinne, wręcz dziewicze. Drobne jak ziarenka pszenicy, ale nieskończenie bardziej delikatne. I kto powiedział, że świat jest niedoskonały? Tak, tak, dla mnie te huśtawki mogłyby trwać cały rok.
Bardzo ładne zdjęcia. Uwielbiam takie "potworki" oglądać na zdjęciach i sama je fotografować. A za latem już tęsknię choć jeszcze się nie skończyło do końca ;)
OdpowiedzUsuńMożna próbować się pocieszyć, że za osiem miesięcy będzie znowu... Z powodu klimatu patriotką nie jestem!
OdpowiedzUsuń