w niedzielny poranek - słońce


i grzyby,




chyba wszystkie możliwe kolory
Zostaliśmy porwani do lasu. I nie do jakiegoś tam lasu, tylko do lasu mojego dzieciństwa, do którego czasem chodziliśmy na spacery i którego, jako dziewczynka, bardzo się bałam - wydawał mi się ogromny i mocny. Tajemniczy. Nieznany.
A to po prostu Zwierzyniec:
Wyeksploatowałam aparat do granic możliwości.



Nie zbieram grzybów. Może trochę dlatego, że nie umiem, a może dlatego, że tak dobrze mi w lesie, że niewiele więcej trzeba do szczęścia. Blaszki muchomorów mogłabym adorować bez końca. To ciekawe, że te najpiękniejsze grzyby i owoce nie są przeznaczone dla człowieka. Wyraźny znak wbrew megalomańskim zapędom - nie jesteśmy takim centrum jak się nam wydaje. Co za ulga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz