pieskimarleski@gmail.com

poniedziałek, 9 lipca 2012

czarna elegantka na duże książki


Za plecami moimi "Opowieści z Narni" - Zośka tak się zakręciła na te książki, że trudno ją odciągnąć. Jesteśmy w piątym tomie - "Koń i jego chłopiec". To od tej księgi zaczęłam sama wiele lat temu. Kupiłam "Konia..." w jakimś antykwariacie na południu naszego cudnego kraju dla naszej małej Kasi, która kochała koniki. Zanim jej dałam - przeczytałam w jedną noc. W tej księdze Lewis mówi o innej: "Lew, Czarownica i stara szafa". Byłam tak oczarowana "Koniem", że zaczęłam szukać i ... jaka wielka była moja radość, kiedy okazało się, że kronik narnijskich jest SIEDEM!!! Dostałam cały zestaw i odtąd jeżdżą ze mną wszędzie. Zosia kilka razy polowała na nie, ale do niedawna wydawało mi się, że jest jeszcze za mała. Jakoś na początku maja zrobiłam eksperyment. I tak dawkujemy po odrobinie, po jednym lub dwóch rozdziałach dziennie, czasem mamy kilka dni przerwy. Żeby odetchnąć - niektóre przygody są mroczne, smutne, straszne. Nie widziałam, żeby cokolwiek wzbudzało takie emocje! Wielkie oczy i uśmiechy błogie, i strach, i śmiech tak zaraźliwy, że nie jestem w stanie doczytać zdania. I długie dyskusje - czy uda im się odnaleźć księcia? Czy ta pani w zielonej sukni jest dobra? Dlaczego karzeł Nikabrik tak postąpił? Co by było gdybyśmy dostały się do takiej złotej wody? Ciekawe czy spotkają Aslana? Dlaczego Piotr i Zuzanna już nie wrócą do Narni? A oni byli dziećmi kiedy byli królami i królowymi? Tysiące pytań. Myśli. A najzabawniejsze jest to, że czasami Zofka sama sobie czyta, ale potem i tak mówi - "przeczytaj mi to Ty". Przyjemne jest to wspólne czytanie, nie powiem. Dziś czytaczem jest Andrzej. Podsłuchuję więc trudno mi pisać.

To już nie będę pisać.

Pokazuję:





Tę torebkę uszyłam dla naszej Ulubionej Pani. Baza to elegancka czarna wełna typu bucle o ile dobrze ją rozpoznałam. Kwiaty są z materiału beżowego, który "udaje" zamsz. Zosia dobierała kolor nitek - taki lila. Nie miałam przekonania, ale zawierzyłam intuicji Młodej i już tak poszło dalej - guzik i wnętrze. Obdarowana była zachwycona i to mnie bardzo ucieszyło. Chociaż ja dla siebie inne kolory bym wrzuciła, to jednak zaufałam Zosi, w końcu to jej Nauczycielka. Niestety taka kolorystyka trudna do fotografowania marnym aparatem, gubi się światło, bo raz ciemno, raz jasno... nagimnastykowałam się nieźle, żeby cokolwiek pokazać. I mogę powiedzieć, że o ile czasami zdjęcia są piękniejsze od rzeczywistości, to tym razem zdecydowanie rzeczywistość jest nieporównanie lepsza.


4 komentarze:

  1. Pamiętam tę książkę ;) Wiem, że długo nie zabierałam się za nią, ale jak już zaczęłam również przeczytałam wszystkie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A najlepsze jest to, że jak się czyta ponownie po latach, to nagle odkrywa się coś, co dawniej uciekło! Dla mnie to właśnie miara dobrej literatury. Dzięki za komentarz, to miłe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem Pani prac:-) Widać duszę artysty, serce i radość. Teksty też ciepłe. Może Pani wyda książkę z ilustracjami :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :))) Już dawno komentarz mnie tak nie wzruszył... To bardzo, bardzo miłe słowa, aż szybko chce się zrobić coś jeszcze. Dobrego dnia :)))

    OdpowiedzUsuń