
Wracając do tematu głównego - na rower wypożyczyłam od Zosi torebkę z Lulą i od razu okazało się, że to wymarzona torba na ten cel!!! Krótkie uszy, rozmiar nie za duży nie za mały (nie za długa, nie za krótka lecz w sam raz ;)), dzięki czemu nie buja się zbytnio w czasie jazdy, nawet na leśnych korzennych ścieżkach. Mieści się tam butelka półlitrowa (WODY!), książka, aparat, telefon, chusteczki, klucze, drobny sweterek dla ramion w razie napaści chłodu czy też komarów.
Postanowiłam zrobić drugi egzemplarz dla siebie (w zasadzie testowy, bo przecież tak naprawdę do oddania). Niby taki sam, ale zachciało mi się trochę kolorów, bo nasze pierwsze rowery tej wiosny wypadły na długo przed poniższymi zdjęciami i w lesie jeszcze było bezbarwnie, ziemiście, ostro, niemal monochromatycznie. Usiadłam do maszyny, wygrzebałam materiały, rozkwieciłam na paskach drzewo, oj, tak mi się już chciało kwitnących wiśni!!! Dorzuciłam uszka ze skóry i zapięcie (dostałam cały wór ścinków skórkowych, nie powiem, kuszą mnie tylko nie mam kiedy się za nie zabrać!) i uszyłam długie uszy w razie gdyby chciało się zarzucić torbę na ramię (przyznam, że to dobry wynalazek). Kiedy długie nie są potrzebne po prostu chowam je do środka i już.
Koniec gadania, teraz oglądanie. Nie mogłam się powstrzymać i fotografowałam jak szalona - pomiędzy moim szyciem a dniem zdjęciowym wiosna wybuchła nie wiadomo kiedy :)))

Cudo. Baśka, po tej torbie jestem Twoim fanem na zabój ;) Mag
OdpowiedzUsuńdzięki, to miłe :)))
Usuń