- nie, nie dla Misia. Po prostu Zosia zamówiła korale filcowe dla koleżanki. Koleżanka została właśnie dumną siedmiolatką i Zosia stwierdziła, że najlepsze będą właśnie korale. Zanim jednak przypięłam metkę i zapakowałam je do sakiewki z lnu, Misiek mój chwilowo je skradł i sami powiedzcie: wygląda uroczo, czyż nie?

To już dawny pomysł Zosi - wyswatać kulki filcowe z drewnianymi koralikami. Kolejny sznurek tak zrobiłam i przyznam, że ma coś w sobie. Połączenie miękkiej wełny z twardym drewnem jest jak opisanie podstawowych zasad rządzących wszechświatem - tutaj przeciwieństwa uzupełniają się, przenikają i są sobie wzajem potrzebne, mało tego - nawet przychylne, a nierzadko rodzą piękno. Ot co!
Nie rozpisuję się dłużej, bo coś nasza sieć kapryśna w ten przedwiosenny wieczór. Czyżby zbyt mocno dmuchał wiatr, że sygnał nie ma zamiaru dotrzeć do nas bez fanaberii? Już chyba cztery razy traciłam łączność... Nie będę dłużej ryzykować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz